Szkoła jak domek z kart – edukacja w czasach pandemii
Pandemia odsłoniła słabości polskiego systemu edukacji. W czasie kryzysu związanego z koronawirusem, na szybko próbuje się łatać niedostatki techniczne szkół. Nie na jednoznacznej odpowiedzi, co jest lepsze: pozorne nauczanie przez Internet czy otwarte szkoły, narażające społeczeństwo na rozprzestrzenianie się choroby.
Edukacja zdalna – przeszkody
Szkoły nie były przygotowane na edukację zdalną nie tylko pod względem technicznym (brakujące komputery i oprogramowanie). Trudności techniczne, przerwy w dostawie Internetu, niewielka przepustowość łącza – wszystko to zaburza przebieg zajęć zdalnych. Nauczyciele starszego pokolenia mają trudności z przyswojeniem sobie informatycznych umiejętności potrzebnych do prowadzenia zdalnego nauczania. Niewiele mówi się o tym, jak nieustanny kontakt najmłodszych uczniów z technologią (który przed pandemią i tak był wielogodzinny) wpłynie na ich zdrowie psychiczne.
Edukacja zdalna – konsekwencje
Edukacja zdalna nie jest w stanie całkowicie zastąpić bezpośredniego kontaktu ucznia z nauczycielem. Przytłaczająca większość uczniów nie jest w stanie zrozumieć przedmiotów ścisłych bez asysty przygotowanego dorosłego. Rodzice nie pamiętają już materiału, którego uczyli się w swoich szkolnych czasach, a większość z nich nie ma czasu lub chęci, aby sobie przypomnieć. Atmosfera nauczania w domu nie jest najlepsza, kiedy rodzic wraca zmęczony po pracy lub ma za sobą cały dzień biura domowego, z nudzącym się i krzyczącym dzieckiem u swojego boku.
Nagle okazało się, że lekceważeni nauczyciele są potrzebni rodzicom bardziej, niż zdawali oni sobie z tego sprawę. Pandemia spowodowała u wielu uczniów tak duże zaległości, że będą musieli nadrabiać je przez długie miesiące. To katastrofa w wypadku takich przedmiotów jak matematyka, w których do zrozumienia kolejnych tematów konieczna jest orientacja w poprzednich działach.
We wrześniu dzieci wróciły do szkół, mimo że niepokojących statystyk. Szkoły, jako że gromadzą się w nich duże grupy ludzi, zawsze były ogniskami, z których dzieci przynosiły do domu infekcje. Założenie, że małe dzieci będą utrzymywać dystans społeczny i przestrzegać wszystkich zaleceń higienicznych, jest absurdalne. Jednak, z drugiej strony, czy istniało lepsze wyjście?